Budynek został zaprojektowany jako kamienica mieszkalna i powstał około 1910 roku, dzięki pracom miejscowych murarzy i cieśli, stanowiący typowy przykład kamienicy czynszowej z początków XX wieku na terenie Pomorza Zachodniego. W czasie działań wojennych budynek pozostał całkowicie nieuszkodzony, po 1945 roku najpierw służył jako budynek mieszkalny, następnie po kilku latach został przejęty na cele administracyjno-biurowe. Mieścił się tu m.in. Rejon Dróg Publicznych, Zakład Oświatowy, Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna, Biblioteka Pedagogiczna, Klub Nauczycielski. W 2004 roku budynek został wyremontowany i przeznaczony na siedzibę Powiatowego Urzędu Pracy.
Jest to kamienica trzykondygnacyjna, kondygnacje te mają zróżnicowaną wysokość. Bryła budynku jest dwuczłonowa, przy czym obie części przenikają się tworząc harmonijną całość. Wejście do budynku znajduje się w ścianie szczytowej. Elewacja frontowa jest pięcioosiowa, z wykuszem nakrytym falistym daszkiem, całość została zwieńczona wystawką o łamanej, neobarokowej linii i centralnie umieszczonym okulusem. Budynek jest przykryty asymetrycznym, dwuspadowym dachem. Warto zwrócić uwagę na oryginalną formę architektoniczną z ciekawymi elementami modernistycznego wystroju fasady: wykusz na drugiej kondygnacji i umieszczone przy ryzalicie balkony z balustradami zdobnymi metaloplastyką w formie kwiatonów i girland w stylu neoklasycznym. Część z okien (na parterze) posiada łukowate – koszowe nadproża. Te wszytki elementy architektoniczne komponują się w harmonijną całość. Wnętrze budynku ze względu pełnioną funkcję nie jest przeznaczone do zwiedzania, ale podziwiając fronton budynku warto wspomnieć historię związaną z okulusem, czyli okrągłym okienkiem w górnej części wykuszu. To ono ponoć służyło do przekazywania tajemnych znaków przez zakochaną dziewczynę. Panna Martha, mieszkająca przed wojną w tym budynku, zgodnie z wolą rodziców miała zostać wydana za sporo starszego od siebie, ale bogatego właściciela masarni. Wybrańcem jej serca był jednak ktoś inny. Nie mogąc oficjalnie się kontaktować z ukochanym, Martha dawała znaki zapalonymi świecami, ustawionymi w wieloramiennym świeczniku. Jedna zapalona świeca oznaczała, że czeka na sygnał od ukochanego, dwie sygnalizowały, że wkrótce Martha będzie mogła wybrać się na spacer, jest więc możliwe spotkanie. Trzy światełka mówiły o tym, że w spacerze będzie jej towarzyszył ktoś z rodziny, więc na rozmowę nie ma szans, cztery oznaczały, że na wyjście nie ma szans. Pięć – że myśli o ukochanym i tęskni, ale przez najbliższe dni pozostanie w domu. Sześć to była dobra wiadomość – w umówionym miejscu, w parku miał czekać na ukochanego liścik. Nie wiadomo, jak długo trwała ta sygnalizacja świetlna, ponoć jednak skończyła się niewielkim pożarem na poddaszu i zakazem wchodzenia tam ze świecami. Nikt tez nie pamięta, za kogo właściwie panna Martha wyszła za mąż.. Budynek był przez dawnych mieszkańców miasta nazywany "domem Marthy", o czym niewielu wałczan dziś wie.